Helmut Newton. Piękno i Bestia
Całe życie robił portrety kobietom. Teraz kobiety zrobiły portret jemu. W filmie wypowiadają się tylko one. Jedyny męski głos to głos samego Newtona.
To nie jest zwykły dokument o wybitnym artyście. Fakty biograficzne podporządkowane są tu większej historii. To przede wszystkim obraz współczesnego mężczyzny konfrontującego się z kobiecością. Trudno zresztą o lepszego bohatera dla zobrazowania XX-wiecznych przemian w męskim spojrzeniu na kobietę niż kobiecy fotograf.
Newton urodził się w przedwojennych Niemczech. Musiał dorastać w kulcie męskiej siły. Całemu krajowi serwowała go hitlerowska propaganda. W pamięci zapisały mu się kadry genialnej Leni Riefenstahl, które wykorzystał potem jako inspirację. Tylko, że idealne, posągowe męskie ciała, zastąpił kobiecymi.
Jego akty i portrety przeczyły stereotypowej definicji kobiecości. Na zdjęciach Newtona nie ma słabości, nie ma uległości. Kobiety na jego fotografiach są silne, bywają dominujące. Mimo to był krytykowany. Susan Sontag nazwała jego twórczość mizoginistyczną. Bronił się, że po prostu kocha kobiety. - Pan też może kochać swojego niewolnika - odpowiedziała mu pisarka.
Z feministkami nie miał lekko. Zresztą nie tylko z nimi. Jak zrobił modelce zdjęcie z nogą manekina oskarżono go, że obraża niepełnosprawnych. Kiedy sfotografował modelkę na łóżku ze sztucznym łabędziem, pisano, że wykorzystuje zwierzęta. Aktorki i modelki, które wypowiadają się w filmie, wspominają to dziś z uśmiechem.
Nie znaczy to, że Sontag zupełnie nie miała racji. - Helmut kochał kobiety i był na nie wściekły. Bo pożądanie powodowało, że był od nich zależny - tłumaczy Isabella Rossellini.
Włoska aktorka mówi wprost, że Newton nie fotografował kobiet tylko swoje wyobrażenie o nich. Podporządkowywał ich jednostkową wyjątkowość ogólnej wizji kobiecości, jaką chciał przedstawić. - To nie byłam ja na jego zdjęciach - przyznaje Claudia Shiffer. Z drugiej strony Marianne Faithfull temu przeczy, uważa, że nikt nie oddał jej wnętrza tak dobrze, jak on. Modelki opowiadają też, jak sesje wyzwalały moc, która w nich drzemała.
Tytułową bestię należy potraktować z przymrużeniem oka. Zresztą, cały film jest pełen humoru. Widać, że aktorki i modelki bardzo dobrze wspominają pracę z Newtonem. - Był trochę zboczony, ale w porządku, bo ja też. Ale nigdy nie był wulgarny, wszystko, co robił, było ze smakiem - opowiada Grace Jones. Jej sesja z Dolphem Lundgrenem była symbolicznym starciem posągowej męskości, którą pamiętał z dzieciństwa, z nowoczesną, niezależną, świadomej swojej siły kobiecością.
Newton poprzez współpracę z największymi projektantami mody, takimi jak Karl Lagerfeld czy Yves Saint Laurent, i największymi magazynami, jak "Vogue", czy "Vanity Fair", wprowadził obraz wyzwolonej, niezależnej kobiety do mainstreamu. Przełamywał bariery, także estetyczne, kiedy sfotografował modelkę z nieogolonymi pachami.
Anna Wintour wspomina, że nie dbał o opinię, sam nazywał się rozrabiaką i mrużył oko do odbiorców. Robił usmażonemu kurczakowi zdjęcie w szpilkach, a potem z przyjemnością czytał listy od oburzonych czytelników. Nie dałby rady, gdyby nie miał dystansu do tego, co robił.
Zresztą Newton nic nie musiał udowadniać. Swoim prywatnym życiem potwierdził, że miłość do silnych kobiet nie była tylko na pokaz. Nie rozstawał się z żoną June, która miała ogromny wpływ na jego twórczość. Modelki żartowały, że wszędzie jeździł ze swoją mamusią. Długoletni związek przerwała dopiero tragiczna śmierć artysty w wypadku samochodowym.
To życzliwy, pełen humoru film. Sąd nad męską słabością do kobiet, z którego Newton wychodzi obronną ręką. Sam mówił, że filmy o fotografach są nudne. Ten nie jest. Na pewno by mu się spodobał.
Film "Helmut Newton. Piękno i Bestia" wchodzi do kin 12 lutego.
https://helmut-newton.bestfilm.pl/